Obudziłam się gwałtownie i od razu spojrzałam na zegarek. Szósta wieczorem. No pięknie!
- Jimmy wstawaj, za godzinę musimy być na dole! - zaczęłam go szturchać.
- Soo?
- Zaspaliśmy! - wrzasnęłam prawie i wyskoczyłam z łóżka.
- Oessuu - mruknął i zwlókł się z łóżka. - W tym momencie to w dupie mam tę galę.. ale! - dodał, bo już miałam mu przerwać - jedyne, co jest warte zobaczenia, to ty w tej ukrywanej sukience, więc już nie marudzę. Leć się ubierać. - zatarł ręce i wstał.
- Tylko o jednym. - wymamrotałam, wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i zamknęłam się w łazience. Ledwo zdążyłam się umyć i wysuszyć włosy, a Rev zaczął dobijać się do drzwi.
- Ile jeszcze?
- Długo. - odkrzyknęłam.
- To wpuść mnie, bo inaczej raczej się nie wyrobimy.
W sumie to racja.. Szybko wciągnęłam na siebie bieliznę, by nie paradować przed nim goła jak święty turecki i otworzyłam drzwi.
- I jak ja mam teraz niby myśleć o imprezie? - obrzucił mnie płomiennym spojrzeniem i zatrzymał się blisko mnie.
- Pod prysznic, jazda! - popchnęłam go. Pomędził jeszcze przez chwilę, ale w końcu poszedł. Wywróciłam oczami, widząc w lustrze jak prowokująco ściąga z siebie ubranie. Erotoman. Seksoholik. Głupek.
Całą siłą woli zmusiłam się do odwrócenia wzroku i skupieniu się na czarnej kredce, a potem na czarnym cieniu i tuszu. Jak Rev wyszedł spod prysznica, ja skończyłam, zostało mi tylko ubranie. Wyskoczyłam z łazienki zanim zdążył mi zaświecić gołym tyłkiem przed oczami. Wyciągnęłam z szafy sukienkę, buty i jak zwykle poczułam w środku niechęć do wychodzenia gdziekolwiek. Skrzywiłam się, ale zignorowałam to uczucie, ubrałam się i dokończyłam przygotowania. Założyłam na sukienkę czarny żakiet ze złotymi guzikami, które pasowały mi do ćwieków i to zakończyło moje starania wyglądania na normalną. Po raz kolejny się skrzywiłam i usiadłam na łóżku, spuszczając głowę. Nie, mi się wcale tam nie chce iść. Najchętniej to bym powtórzyła to, co robiłam jakieś 3 godziny temu. Czyli taki pełnowymiarowy orgazm. Hehe, dobraliśmy się z Revem, jak słowo daję.
Usłyszałam jak Jimmy wychodzi z łazienki i podniosłam głowę. Miał na sobie czarny frak, czarną koszulę i czarno-złoty krawat. Co za intuicja..
- Twój krawat pasuje do mojej sukienki. - uśmiechnęłam się niepewnie. On również się uśmiechnął, ale nie odpowiedział. Podszedł do mnie, wyciągnął ręce i pomógł mi wstać. Przytuliłam się do niego.
- Musimy tam iść? - jęknęłam z twarzą wtuloną w jego tors.
- Też bym chętnie został tutaj. I zdjął z ciebie wszystkie ubrania, a szczególnie tą sukienkę. Jakie ty masz nogi, kobieto.. - przesunął swoje ręce z moich pleców na moje uda. - I nawet nie muszę się aż tak pochylać, by cię pocałować. - zaśmiał się i lekko musnął moje usta. Ja olałam delikatność i wpiłam się mocno w jego usta i gdy już pomyślałam, by walić tę galę, ktoś zapukał do drzwi.
- Żyjecie tam?! - krzyknął zza drzwi Johnny. - Czekamy na was od dziesięciu minut! Musimy już wychodzić!
- Chyba musimy iść. - Rev oderwał moje ręce od jego koszuli. - Chodź mała, wyprzytulamy się jeszcze. - pocałował mnie w czoło i pociągnął ku drzwiom.
- No nareszcie. - Johnny pokręcił głową, a potem uśmiechnął. - Ari, wyglądasz przecudnie.
- Dzięki. Lepiej nie mów tego przy Missy. - pokazałam mu język.
- Ona mi tylko przyzna rację. A tak w ogóle to wiecie, że po tym wszystkim wbijamy do was do pokoju i jest impreza? - Christ wyszczerzył się szeroko.
- Ale dlaczego u nas? My mamy.. - Rev spojrzał na mnie, szukając pomocy.
- Bałagan mamy. - rzuciłam na poczekaniu. - Naprawdę wielki. Pozabijamy się. Lepiej będzie wjechać do Shadsa albo do Berrych, oni tam apartamenty mają.
- Właśnie. - Rev pokiwał głową z ważną miną.
- W sumie też dobry pomysł, oni mają jacuzzi. - Johnny otworzył drzwi na zewnątrz i puścił mnie przodem. Rzeczywiście wszyscy już czekali przed samochodami i gadali. Val miała na sobie krótką, białą sukienkę, Gena jakąś zieloną, Avis turkusową, a Missy miała krótkie coś pod kolor włosów Johnnego, czyli ecru. Spojrzałam na rozanielonego Gatesa i zaśmiałam się pod nosem. Czarny garnitur, biała koszula, turkusowy krawat. No jak z obrazka.
- Ariana, gdzie ty chowałaś te nogi?! - wykrzyknął Shadows, a Valary pacnęła go w ramię. - No co?
- Ja ci zaraz dam nogi! Na moje się patrz!
- Dobra, królowo. - poddał się bez walki. - I tak masz ładne nogi. - szepnął do mnie, uśmiechając się jak dureń. - I chyba pierwszy raz cię w takich szpilach widzę.
Stojący za mną Jimmy odchrząknął i walnął go w drugie ramię.
- No co chwila od kogoś obrywam! Nie bawię się tak. - zapakował się do auta. - Jedzie ktoś? Bo zaraz się obrażę i pojadę bez was, a na wręczeniu statuetki powiem, że wszystkich was sraczka trzyma! - krzyknął oburzonym tonem, a my parsknęliśmy śmiechem i powsiadaliśmy do samochodów. Byłam szczwana i wepchałam się przed Gatesa, który usilnie chciał usiąść obok Avis, a zaraz za mną polazł Rev, więc Brian, chcąc nie chcąc, musiał usiąść z przodu, obok Jasona. Widziałam, jak ścinał mnie wzrokiem, pewnie jak wrócimy to dostanę opierdziel, ale mam to gdzieś.
- Cześć Avis. - zagaiłam i od razu się wyprostowałam.
- Cześć Ari. Co tam?
- Nic. A tam?
- Nudy.
- Możecie przestać gadać jak pokemony i przejść do konkretów? - wtrącił się Rev, nadstawiając ucho.
- Zajmij się czymś innym, co? Zapnij pasy na przykład. - Avis machnęła na niego ręką i pochyliła się do mnie. - Mam ci tylko jedno do powiedzenia: dziękuję, że mnie wyciągnęłaś. - złapała moją głowę i pocałowała mnie siarczyście w policzek.
- Ej! Do tego tylko ja mam prawo! - Rev znów się zbuntował.
- Chyba miałeś się czymś zająć, nie?
- Ty, elfie, ty sobie uważaj, bo ja mogę się zająć, ale twoją powolną i męczeńską śmiercią. - Jimmy rzucił jej mordercze spojrzenie i nie minęła sekunda jak odwrócił się Syn.
- Avis, czy ten żyrafiasty typ właśnie groził ci śmiercią? Reagować?
- Wiesz, co? Ty lepiej zareaguj otwierając jej drzwi, bo dojechaliśmy. - pokazałam mu język, a on od razu wysiadł z samochodu. - Widzisz? - zwróciłam się do Avis. - jest na każde twoje zawołanie. Zakochał się normalnie.
- Weź.. - uśmiechnęła się nieśmiało, a potem ujęła wyciągniętą rękę Gatesa i wysiadła z samochodu. Za nią wygramoliłam się ja, wspomagając się na ramieniu Reva. Czerwony dywan był wypełniony różnymi, podobno znanymi ludźmi. Ja nie miałam pojęcia, kim jest połowa z nich, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Mój smętny humor całkowicie się ulotnił i uśmiechałam się cały czas jak jakaś idiotka. Zmienne humorki mam.. może ja w ciąży jestem? O matko, lepiej nie, ja się kompletnie na matkę nie nadaję.
W trakcie tych bezsensownych rozkmin i uśmiechania się do siebie zdążyliśmy przejść cały ten czerwony chodnik, zapozować do zdjęć i wejść do sali. Wtedy otrząsnęłam się z własnych myśli i wytrzeszczyłam oczy. Sala była ozdobiona bardziej niż na oskary! Szatanie.. ktoś tu ma bardzo bujną wyobraźnię.
- No i co się tak wytrzeszczasz? Siadajcie lepiej. - zaśmiała się Valary, mijając nas. Podążyliśmy za nimi, a Rev tak umiejętnie zakręcił, że znalazłam się obok Avis, tak jak chciałam. Obdarzyłam go uśmiechem pełnym wdzięczności, a on wskazał palcem do góry, na sufit. Były tam porozwieszane złote serpentyny, a okna ozdobione złotymi wstawkami. Jakieś balony też się znalazły, a wszystko uświetniał wielki, kryształowy żyranol. Normalnie cudo. Też chcę taki w domu.
- Kupisz mi taki, nie? - zarechotałam.
- Jeśli ci się podoba taki kicz..
- No wiesz, co? Jak możesz.. kryształki to kicz?
- No pewnie.. taki z czaszek mogę kupić, to nie jest kicz. - poruszył znacząco brwiami.
- Nie chcę takiego.. - i zanim zdołałam wymyślić jakąś ripostę na poziomie, rozległy się fanfary, a jasne światła skierowały się ku scenie.
- No dobra, jak zaraz zlecą się jakieś elfy i będą rozrzucać płatki kwiatów to chyba też już się nie zdziwię. - wymamrotał Rev, a ja parsknęłam śmiechem i wskazałam na zachwyconą Avis. Mały elfik wyrwał Gatesa, bo on właśnie trzymał kurczowo jej dłoń.
- Teraz zamierzam spać. Obudź mnie jak będzie nasza nominacja. - Jimmy położył głowę na moim ramieniu, a ja wsłuchałam się w mowę powitalną. Nic szczególnego, tak szczerze mówiąc. Przy nominacjach na zespół roku pop, zaczęłyśmy z Avis nadawać tak głośno, że ktoś za nami kazał nam być cicho. Obejrzałyśmy się jak na komendę i ujrzałyśmy wymalowanego gościa w skórzanej pelerynie z jakimiś dziwnymi łańcuszkami na dłoniach. Wyszczerzyłyśmy się do niego szeroko i miło i powróciłyśmy do plotkowania o wszystkim, co widziałyśmy dzisiaj i przede wszystkim o Gatesie. Kiedy znudziło nam się obgadywanie Syna, znalazłyśmy sobie inną zabawę, a mianowicie wymyślałyśmy mowy dziękczynne wszystkim, którzy w danym momencie byli na scenie. Dostało się Beyonce, bo według nas dziękowała za dostatek błyszczyku w sklepach, kolczyki ze stopu żelaza i pomalowane paznokcie. A wszystko to kierowała do latającego potwora spaghetti. Potem zaczęłyśmy marudzić, czemu to tak długo trwa i co mogłybyśmy właśnie robić, zamiast siedzieć tutaj. W końcu Gates chyba stwierdził, że za dużo czasu już gadam z Avis, bo zajął ją szeptaniem do ucha. A ja!? Zostałam sama!
- Ej, facet, poszeptałbyś mi też do ucha, bo zobacz, co ten Syn wyprawia. - szturchnęłam Reva i oparłam się na jego ramieniu. On włożył swoją twarz między moje włosy i najpierw pocałował moje ucho, a potem zaczął gadać. Mówił o tym jak bardzo się nudzi, że oczy mu wypala wszechobecny róż i złoto, a siedzenia są niewygodne. Potem, tak jak my wcześniej, mówił, co by mógł robić zamiast siedzieć tu. I nagle go olśniło i stwierdził, że cofa wszystko, co mówił wcześniej, bo chciałby robić coś ze mną. I to wcale nie takie zwykłe rzeczy. Po trzecim zdaniu wcale nie chciałam tego słuchać i zaczęłam go odpychać, a ten zadowolony z siebie i roześmiany dalej mówił. Na szczęście przerwała to nominacja Avenged Sevenfold, ich nowej płytki, z której trasy promującej właśnie zjeżdżaliśmy. Wyprostowaliśmy się wszyscy i z uwagą wpatrzyliśmy w każdą nominację. Jak na scenę weszła jakaś babka ze złotą kopertą, Rev chwycił moją dłoń i niemal wychylił się z krzesła.
- Z wielką przyjemnością chce ogłosić, że statuetkę za płytę roku dostaje.. - baba diabelnie długo zabierała się do rozpakowania koperty.
- Gadaj, bo pójdę i ci pomogę z tym świstkiem! - warknęła Valary dość głośno, tak, że za sobą usłyszeliśmy śmiechy. Babka na scenie odpieczętowała kopertę.
- Dostaje.. AVENGED SEVENFOLD! Zapraszamy was na scenę! - krzyknęła, a zaraz za nią wydarł się Shadows i Zacky. Johnny odtańczył jakiś dziki taniec zwycięstwa i wyskoczył na schody, by wejść na scenę. Rev złapał moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta, a potem zaraz dołączył do Johnnego i chłopaków, którzy już skakali z radości. Wyszczerzyłam się do dziewczyn, które też uśmiechały się szeroko.
- Szykuje się niezła balanga, nie? - Gena nachyliła się do nas z uśmiechem chochlika.
- Skoro ty tak mówisz, to na pewno nie będziemy jej pamiętać. - Val podzielała nasz entuzjazm. - Ale mam pomysł. Namówmy chłopaków by odwalili tylko oficjalną część imprezy i jedźmy do hotelu rozkręcić swoje picie, co?
- Ja się bardzo pod tym podpisuję. Rękoma i nogami! - wykrzyknęłam ze śmiechem, a Missy uniosła dwa kciuki w górę.
- Za to ja wezmę na siebie przekonanie facetów. - powiedziała Avis, a my spojrzałyśmy na nią ze zdziwieniem. - No co? Wystarczy słowo by przekonać Briana, a potem to szybko pójdzie.
- Avis wychodzi ze skorupki! - roześmiałam się i zaczęłam bić brawo, a za mną dziewczyny. A kiedy już pocieszyłyśmy się z naszych genialnych pomysłów, wsłuchałyśmy się w podziękowania chłopaków.