czwartek, 21 marca 2013

47. when the heartache is over

witam po kolejnej długiej przerwie. wybaczcie, ale nauka nie odpuszcza. no dobra, tak naprawdę to mi się nie chciało ;p w każdym razie zapraszam na jeszcze jeden odcinek z serii 'mogło być lepiej' :) 
z dedykacją dla Joanny, za fazy i Treya-geja XD


*

Dzwoniłam do Avis, ale nie odbierała, świnia jedna. Wszystko mamy idealnie opracowane, a tej się nie chce tyłka ruszyć, by odebrać ten cholerny telefon. Robiąc miny, po raz kolejny wykręciłam jej numer. Wreszcie, po chyba czterech sygnałach, odebrała.
Av:- No co chcesz, natręcie jeden?
A:- Bo telefony ode mnie się odbiera od razu.
Av:- No jasne, że tak.. nudzi ci się?
A:- Nie i zaraz tobie też nie będzie. Idę na zakupy, piszesz się?
Av:- Sama? Nie z Revem?
A:- Tak, weź idź z nim na zakupy. Prędzej Valary do mechanika zaciągniesz niż jego na zakupy. On nic nie wie, w domu siedzi. Chodź ze mną, lato się zaczyna, jakieś szorty trzeba kupić. - zachęcałam.
Av:- No spoko, za pół godziny widzimy się na naszej przecznicy.
A:- Super. To do zobaczenia.
Av:- No cześć.
- Ha, załatwione! Teraz ty dzwoń do Syna. - wycelowałam w Reva palcem. Podstępne bestie jesteśmy. Gates odebrał od razu i też od razu się zgodził na wyjście. Umówili się za godzinę w centrum, więc spoko. Szatanie, ale my jesteśmy genialni.
- Ale będzie jazda. - ucieszyłam się.
- Nie mogę się doczekać rezultatów. - Jimmy też się śmiał.
Ogarnęłam się szybko i wcześniej dopracowawszy wszystkie szczegóły, wyszłam z domu. Avis stawiła się w umówionym miejscu o czasie. Od razu się roztrajkotałyśmy i poszłyśmy do centrum. Skierowałyśmy się ku naszym ulubionym sklepom i wkręciłyśmy się w wir zakupów. Zanim wymiękłam, kupiłam sobie dwie pary jakichś fajnych szortów, nowe bikini, trampki i koszulkę z jakąś czaszką. Niestety według planu zostały nam jeszcze ponad dwie godziny, bo umówiliśmy się z Revem, że równo o 17:35 wpadniemy na siebie przed McDonaldem. Nawet zegarki zsynchronizowaliśmy, żeby było tak, jak w filmach gangsterskich. W ogóle nazwaliśmy nasz pomysł 'operacja buziak'. Bardzo oryginalnie, nadaje się na tytuł oscarowego filmu.
- Ari, co ty na to, żeby iść do fryzjera? - powiedziała nagle Avis, odwracając się od wystawy jakichś kosmetyków.
- Ale jak to, tak na żywioł? - zastanowiłam się. - Wiesz, że może wyjść katastrofa?
- Ja już od dawna chciałam grzywkę, a twoje włosy są w stanie..rozkładu. - zarechotała.
- Spadaj od moich włosów. - zrobiłam obrażoną minę. - Nie chcę ich ciąć.
- No ale zobacz jak one wyglądają. - podeszła i chwyciła pasmo między palce.
- Są piękne, długie i czarne, wystarczy. - założyłam ręce. - Ale możemy iść, to sobie popatrzę jak z ciebie robią człowieka.
- Nie mogę uwierzyć, że za tobą tęskniłam, wiesz? Jesteś jeszcze bardziej wredna niż wcześniej. - Avis pokazała mi język, a ja wyszczerzyłam się do niej niewinnie. W końcu poszłyśmy do ulubionego salonu Avis, 'Mistic'. Ona od razu podskoczyła do jakiegoś faceta i zaczęła się umawiać, a ja usiadłam na kanapie i, niemal w szoku, oglądałam wystrój. Ściany były zrobione z czarnego szkła, a dwa wielkie okna rozświetlały pomieszczenie. Trzy stanowiska z dużymi lustrami zapełniały przeciwległą ścianę, a nad każdym zwieszały się lampy. Kiedy tak podziwiałam sobie wystrój, Avis zasłoniła mi widok.
- Eddy ma czas, więc ja siadam na fotel. - powiedziała ucieszona i usadowiła się na jednym z foteli. Po chwili podszedł do niej facet, z którym wcześniej rozmawiała. Pokręciłam głową nad jej rozentuzjazmowaniem i zajęłam się przeglądaniem jakiejś gazety. Nie zdążyłam nawet przewrócić strony, jak podeszła do mnie jakaś kobieta.
- A ty nic nie robisz z włosami? - zapytała, przyglądając się mi.
- Nie, raczej nie. - odpowiedziałam jej, mrużąc oczy.
- Może jednak się skusisz, co? Od razu jak cię zobaczyłam to pojawiła mi się w głowie idealna fryzura dla ciebie. - usiadła obok mnie. Była dość wysoka, a do tego ubrana w złotą tunikę, która podkreślała jej mocno opaloną skórę i krótkie tlenione włosy. Wyglądała na jakieś czterdzieści lat.
- Chyba jednak spasuję. Lubię swoje włosy. - uśmiechnęłam się do niej blado.
- Ale chociaż posłuchaj tego, co wymyśliłam. - powiedziała i nie czekając aż wyrażę zgodę, zaczęła mówić. - One są za długie dla ciebie, bo jesteś dość niska, ale nie chcę ich ścinać. Mogłabym ci zrobić dredy albo warkoczyki. Skróciłoby to twoje włosy bez obcinania, a wyglądałabyś naprawdę bardzo ładnie. - zakończyła zachęcająco.
- Już prędzej te dredy.. - mruknęłam. - Ale o to trzeba dbać, a ja nie mam czasu. - zaznaczyłam szybko. Tak naprawdę to miałam czas, ale po prostu nie chciałoby mi się latać w te i wewte z szydełkiem, tak jak robił to Jonathan, kiedy jeszcze dbał o włosy.
- O to nie trzeba aż tak bardzo dbać. Wystarczy, że umyjesz i co jakiś czas zapleciesz końcówki, to nie zajmuje dużo czasu, naprawdę. Myślę, że twoje włosy zajęłyby mi ze dwie godzinki.
- A ile taka wyprawa kosztuje?
- No cóż, z taką długością to ze 120, ale z racji tego, że to ja cię na to namawiam, opuszczę do stówy. To jak, piszesz się? - zapytała z nadzieją. Przeambitna ta fryzjerka, jak słowo daję..
- Dobra. W sumie to, co mi zależy. - wzruszyłam ramionami, a ta zaklaskała w dłonie.
- Marika jestem i zapraszam na fotel! - podała mi rękę i ochoczo zabrała się do roboty. Kiedy już z mokrymi włosami siedziałam na fotelu, Avis rzuciła mi znaczący uśmiech. Matko, Valary chyba zejdzie na zawał jak mnie zobaczy, a Rev mnie zatłucze, bo strasznie lubi maltretować moje włosy, które nawiasem mówiąc, są bardzo długie, bo nie obcinałam ich od kiedy zaczęłam odwyk, czyli jakieś sześć, siedem lat. Takie kłaki uhodowałam, aż za biodra. 
Marika i jej dwóch pomocników zapletli parę pierwszych dredów. Były bardzo cienkie i to nawet fajnie wyglądało. Miały może z dziesięć centymetrów mniej niż pozostałe włosy. Poprawiłam się w fotelu i starałam się nie słuchać szczebiotów wybrzmiewających za mną.
Nudziłam się. No po prostu się nudziłam. Nie chciało już mi się patrzeć jak zręczne palce asystentów zaplatają kolejnego dreda, nie chciało mi się słuchać, co trajkocze do mnie Marika, nie chciało mi się patrzeć w lustro, ani na Avis. Na szczęście, kiedy już miałam wyrazić głośno, co sądzę o tej sytuacji, Marika klepnęła mnie w ramiona i oznajmiła, że to koniec. Rozejrzałam się wokół siebie, spostrzegłam Avis siedzącą już na kanapie, a potem spojrzałam w lustro. Nieźle. Będę headbangować jak Jonathan, fajnie. Zapłaciłam, podziękowałam niemrawo i wyprułam do Avis, a potem z salonu. Spojrzałam na zegarek - zostało nam pięć minut! Kurwa! 
- Ładnie ci w tej grzywce, wiesz? - spojrzałam na Avis.
- Dzięki. A tobie pasują te dredy, nie wyglądasz jak stary ćpun. - zaśmiała się.
- No popatrz.. kto by pomyślał, że miałam predyspozycje. - poczułam się autentycznie urażona.
- Wybacz. - zreflektowała się. - Zapomniałam.
- Spoko.. - westchnęłam. - Zadośćuczynieniem będzie przechadzka do Maca, bo jestem głodna.
- To idziemy.
Znamy już na pamięć cały rozkład centrum, więc bezbłędnie dotarłyśmy do celu. W idealnym czasie, bo Rev i Gates właśnie wychodzili z windy. Ciekawa byłam, czy Avis ich zauważy. Nie miałam się co martwić.
- O! Patrz! Brian i Rev! - szarpnęła mnie za rękaw. 
- Nie wiedziałam, że jesteście po imieniu. - zarechotałam, a potem zgięłam się pod łokciem Avis, która zaraz zaczęła opętańczo machać do chłopaków.
- Oo, jaka niespodzianka! - powiedział zaskoczony Jimmy, a ja ledwo powstrzymałam głupkowaty rechot. - Zaraz, zaraz Ari, co ty sobie zrobiłaś z włosami?! - zagrzmiał nagle. Wtedy już się nie powstrzymałam i po prostu zawyłam śmiechem.
- Ja też widzę zmiany. - powiedział Gates i uśmiechnął się uroczo do Avis, która spłonęła rumieńcem. - Pięknie wyglądasz.
- Dzięki.
- Wiecie co? - Gates przysunął się do Avis i zwrócił się do nas. - Zróbmy małą zamianę. Ja porwę Avis, a wy pójdziecie sobie gdzieś razem, co?
- Świetna myśl! - wykrzyknął Jimmy, jakby grał jakiegoś debila w beznadziejnym filmie.
- Dobra, to wy sobie idźcie, a ja się wreszcie spokojnie wyśmieję. - pomachałam im. Posłali nam jeszcze uśmiechy, odwrócili się i poszli. W jednej chwili zgięłam się wpół, rycząc ze śmiechu. Jimmy rechotał pod nosem, widząc mnie w takim stanie, ale po dłuższym czasie zaczął mnie uspokajać. W końcu pociągnął za parę moich dredów i zapytał:
- Ładne to nawet.. tobie w tym ładnie. - pokiwał głową z aprobatą.
- Dzięki ci za te słowa, albowiem nie mogłabym żyć, wiedząc, że nie podobają ci się moje włosy.
- Piłyście coś, czy to te opary z salonu tak na ciebie działają? - uśmiechnął się. Nagle jego wyraz twarzy stał się drapieżny, a jego uśmiech zmienił się na bardzo podstępny. - Mam pomysł. 
- Jaki?
- Będziemy ich śledzić. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. 
- Nie wpadłabym na to, wiesz? - też wyszczerzyłam się podstępnie. - No to do dzieła, bo nam umkną. - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę, w którą odeszli. Długo nie musieliśmy ich szukać. Kręcili się po muzycznym, więc usiedliśmy sobie na ławeczce i obserwowaliśmy ich poczynania. Gates grał na jakimś nowym LTD i uśmiechał się do Avis, która siedziała obok niego. Potem połazili jeszcze przy akustykach i na chwilę weszli wgłąb sklepu, bo straciliśmy ich z pola widzenia. Gdy tylko zorientowaliśmy się, że wychodzą, zerwaliśmy się i schowaliśmy tak, by nas nie zauważyli, ale Gates był zbyt przejęty tym co mówi, by nas zauważyć, a Avis zasłuchana, nie zauważyłaby, gdyby obok niej wylądowała zielona, gadająca krowa. 
Skradając się jak idioci, podążyliśmy za nimi. Weszli na samą górę, czyli tam, gdzie są same drogie i piękne restauracje. Jimmy zagwizdał i uśmiechnął się wrednie, a potem pociągnął mnie w kierunku tej samej knajpy, do której weszli już Gates z Avis.
- Witam państwa, mam na imię Andrew i będę dziś państwa obsługiwał. Rozumiem, że stolik dla dwojga? - powitał nas wysoki blondyn w wejściu restauracji.
- Tak, dla dwojga. - odpowiedział Rev, a potem wyszeptał. - Słuchaj Andrew, dam ci dwadzieścia dolców tipa, jak usadzisz nas tak, by ta para - wskazał palcem na Gatesa i Avis - nie widziała nas, ale byśmy my widzieli ich. Nie martw się, jesteśmy ich przyjaciółmi i po prostu ich swatamy. - dodał, widząc dziwną minę kelnera. Ten przez chwilę stał bezczynnie, ale zaraz zaprosił nas do środka. Po krótkim kluczeniu między stolikami, usiedliśmy przy ściance działowej, i rzeczywiście widzieliśmy naszą szczęśliwą parę, a oni nie mogli zobaczyć nas. Zamówiliśmy sobie jakieś słodycze i drinki i zajęliśmy się sobą, bo między tamtymi nic na razie się nie działo.
- No to jak, kiedy zaczynasz przeprowadzkę? - zapytał Rev po dłuższej ciszy.
- A co robisz dzisiaj? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Właściwie to nic.
- To w takim razie pomagasz mi w przenoszeniu gratów.
- Super! - ucieszył się. - A potem napijemy się tego czegoś, co mi ostatnio przyniósł Johnny. - zatarł ręce. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w kierunku słodkiej parki. Gates właśnie złapał Avis za rękę. Szybko szturchnęłam Reva i wskazałam mu ten widok. Haner patrzył w oczy Avis i powoli, jak na filmach, pochylił się i pocałował ją. Ona spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale po chwili sama nachyliła się nad stołem i oddała mu pocałunek. Patrzyli na siebie przez jakiś czas. Gates z niepewnym uśmiechem, a Avis cała rozpromieniona. Potem znów się pocałowali, a kiedy Syn przesunął swoje krzesło, by usiąść obok Avis, odwróciłam się i spojrzałam na Reva.
- Operacja 'buziak' zakończona sukcesem. - powiedziałam z wielkim uśmiechem.
- Piona! - Jimmy wystawił dłoń, a ja przybiłam mu piątkę, wywalając przy tym pustą szklankę i robiąc mnóstwo hałasu. Wytrzeszczyliśmy oczy i zanim ktokolwiek zdążył na nas spojrzeć, chowaliśmy się za ścianką działową, rechocząc jak kretyni.