*
- I co powiedziała? - usłyszałam zza drzwi pokoju.
- Niezmiennie, że masz spierdalać. - odezwał się drugi głos, należący do Johnnego, który właśnie ode mnie wyszedł.
- A w dupie to mam! - krzyknął Rev. Drzwi gwałtownie się otworzyły, a w nich zobaczyłam Jimmiego, a z tyłu Johnnego, który robił przepraszającą minę.
- Nie mogłem go zatrzymać. - rozłożył ręce.
- Słuchaj mnie. - Jimmy podszedł do mnie blisko. - Wiem, że źle zrobiłem. Wiem, że nie powinienem był nawet pisnąć słówka o łóżku. Wiem, że jestem kretynem. Masz pełne prawo się na mnie wkurzać. Tylko, że ja nie mogę już wytrzymać. Obiecuję, że nigdy więcej nie powiem nic takiego. Obiecuję.. na wszystko. Co tylko będziesz chciała to zrobię, tylko mi wybacz. - jego głos z donośnego przeszedł w błagalny szept. Nie odpowiadałam przez dłuższy czas. Był zbyt blisko, bym mogła się opanować. Ciepło jego ciała biło w moją stronę, a jego zapach mnie otumaniał. Po chwili nie pragnęłam niczego innego, jak przytulić się do niego i zapomnieć o tych słowach, które mnie zraniły. Jednak udało mi się powstrzymać. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w niebieskie oczy.
- Teraz ty słuchaj mnie. Była dziewczyna zawsze będzie tematem, przy którym będę się wkurzać, szczególnie jeśli będziesz ją wychwalał pod niebiosa. A to z łóżkiem.. to mnie zabiło. Nie wiem.. jeśli masz z tym jakiś problem, chcesz coś zmienić to powiedz, a nie wyjeżdżasz mi z tym, jak to z Leaną było fajnie. Wiesz jak to boli? Staram się być dla ciebie idealna, kocham cię takiego, jakim jesteś, a nawet Leana cię takiego nie kochała. Pamiętasz, co mówiła? Powiedziała ci, że masz nie po kolei, a pod koniec była z tobą tylko po to, by pomóc swojej karierze. Ja nie mam kariery, nie mam nic, co mogłoby być lepsze od ciebie i dobrze o tym wiesz.. a wygadujesz takie.. - zacięłam się. Całą siłą woli odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Ja.. przepraszam.. Ariana. - znów podszedł i wziął moją twarz w dłonie. - Nie jestem najlepszy w przeprosinach i w tego typu rzeczach. Myślałem, że przez tyle lat poznałem cię już na tyle, że mnie nie zaskoczysz, a tymczasem zaskakujesz na każdym kroku. Bałem się tego, dlatego tyle czasu zwlekałem. Bo byłem pewny, że jak coś odwalę, albo coś się stanie, to nie będę sobie umiał poradzić i będzie tak, jak zawsze było: koniec z nami, do niezobaczenia.
- Myślisz, że z tobą zerwę?
- Szczerze mówiąc, na początku od razu o tym pomyślałem.. - spuścił głowę.
- I co, mogłabym tutaj być? Jechać dalej w trasę? Dalej rozkładać ci perkusję i patrzeć na to, co miałam przez chwilę, a co rozwaliły głupie słowa?
- Myślę, że nie. Ja będę walczył. Będę walczył o ciebie.
- To chyba dobrze.. - uciekłam wzrokiem.
Pokiwał głową i uśmiechnął się lekko. Nie odwzajemniłam uśmiechu, ale nadal wpatrywałam się w jego oczy.
- To już zgoda?
- Chyba tak.. ale więcej mi tak nie rób.
- Nie zrobię. Chciałbym cię.. porwać. Zgodzisz się? - zapytał niepewnie.
- A mam wybór?
- Nie bardzo. - uśmiechnął się, wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wyszliśmy z pokoju, a potem z hotelu, trzymając się za ręce. Mijaliśmy różne sklepy, jakieś kluby, nawet widziałam ze dwa burdele. Szczerze mówiąc, to myślałam, że wejdziemy do jakiegoś baru, napijemy się piwa i zapomnimy o wszystkim, więc niezmiernie się zdziwiłam, kiedy weszliśmy do przytulnej kawiarni w rogu ulicy.
W środku było ciepło, a różne zapachy tworzyły niesamowitą mieszankę i sprawiały, że człowiek od razu się odprężał. Na podłodze stały niskie stoliki i zamiast na krzesłach, siadało się na wielkich, czerwonych i puszystych poduszkach. Panował tam nastrojowy półmrok, a w tle sączyła się spokojna muzyka. Wybraliśmy sobie stolik w najciemniejszym kącie i usiedliśmy na poduszkach. Za chwilę podszedł kelner, zapalił świece, przyjął zamówienia i poszedł. Nie odzywałam się, Rev też. Wpatrywałam się w swój kieliszek wina, a w głowie miałam kompletny mętlik. Ja nie wiem.. Siedzieliśmy tak bardzo długo, w ogóle się do siebie nie odzywając. Ja nie miałam ochoty zaczynać, a Jimmy chyba nie chciał mnie poganiać i po prostu czekał. Po dłuższej chwili dostaliśmy nasze desery. Zamówiłam sobie kompletnie zapychającą górę lodów waniliowych z bitą śmietaną. Miałam na nie ochotę już od jakiegoś miesiąca, a nigdy nie było czasu, by porządnie się nimi uraczyć. Podczas jedzenia też nic nie mówiliśmy. Przez chwilę naszła mnie myśl, że zachowujemy się jak idioci, albo jak para w separacji, bo nie rozmawiamy, nie patrzymy sobie w oczy i nie miziamy się jak wszystkie pary wokół nas. Muzyka grająca w pomieszczeniu powoli niwelowała napięcie między nami. Ja zaczęłam zachowywać się normalnie, rozluźniłam się i zrelaksowałam. Zapomniałam o wszystkich stresach. Odłożyłam łyżeczkę i po raz pierwszy odezwałam się do Jimmiego.
- Możesz usiąść obok mnie?
Nie odpowiedział, ale od razu przesiadł się na moją poduszkę. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, a potem jego ręce powędrowały ku mojej twarzy. Złapał ją w dłonie i złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Przepraszam. - szepnął, a potem przytulił mnie do siebie. Objęłam go w pasie, oparłam głowę na jego torsie i zamknęłam oczy.