sobota, 8 września 2012

15. in these arms

koncert zaliczony, było zajebiście! z tej okazji, mimo, że jest po północy, daję post. keep calm i trzymaj szelki :D


*

- Ale żeś przypierdolił.. - Shads zaczął się śmiać. 
- Oj tam, wyćwiczę. - wyszczerzył się Syn i usiadł na krześle, zwalniając wybieg. 
- Wyćwiczysz.. - parsknął Shadows i sam wstał, wziął kij i zaczął się przymierzać. 
Golf. Jedna z wielu gier, których celów nie rozumiem. Trafić do dołka.. no ludzie.. A jednak Shadows uwielbia tak się relaksować, a jednocześnie ryć z nas, bo nie umiemy nawet z dwóch metrów do dołka trafić. Największe pompy to ma chyba z Zackyego, bo ten to nawet w piłkę nie trafia, tak jak w bejsbolu. Jak Zacky trafi kijem w piłkę to jest święto i oblewamy, więc każdy taki mecz kończy się bejnią. 
Patrzę na Shadowsa. Ma skupioną minę i wzrokiem mierzy odległości. Z wybiegu jest raczej małe prawdopodobieństwo, że się trafi w dołek, ale on to potrafi. Zamachnął się i uderzył, a nasz wzrok powędrował za piłką. Zatrzymała się z metr od dołka. 
- Minimalnie! - ryknął Matt i oddał kij mi. Ja tam walę na pałę. Jak mi się uda to dobrze, a jak nie to pieprzyć to. Jakoś nie przywiązuję do tego większej wagi.. Uderzyłam piłkę i przez chwilę śledziłam jej lot. Upadła blisko dołka, przeturlała się i wpadła! Przypadek?
- Łaaaaał!
- Braaawo!!
- No ładnie. Pokonałaś samego króla Shadowsa. - Matt pokręcił głową i przytulił mnie jednym ramieniem. Uśmiechnęłam się smętnie.
- Ta.. króla. Chciałbyś, tyle ci powiem. 
- Jeszcze udowodnię! 
Zaśmiałam się, widząc jego zaciętą minę i usiadłam z powrotem na krześle. Nagle poczułam silną potrzebę pójścia do łazienki. No cóż, trzeba się wybrać.
- Zaraz wrócę. - mruknęłam do towarzystwa i poszłam. W kiblu było pusto. Zrobiłam to, co musiałam i szybko stamtąd wyszłam, bo pięknie to nie pachniało. Dokładnie wyszorowałam ręce i skierowałam się do baru. 
- Cześć, co podać? - barman uśmiechnął się do mnie. 
- Wodę z lodem. 
- Proszę bardzo. - zakręcił się i już miałam przed sobą szklankę. Zapłaciłam i upiłam trochę. 
Od tego spotkania z Erniem i od tego jak prawie zaćpałam czuję się jak ostatnie zero. Na nic idą te tłumaczenia sobie, że jednak nie wciągnęłam i powinnam być z siebie dumna. Nie.. ja wiem, że nawet nie powinnam była sobie wspominać. Wiem, że nie powinnam była myśleć o tym pozytywnie. Na tyle nieprzyjemności, które potem miałam, ja byłam w stanie pomyśleć, że byłoby fajnie sobie znów zaćpać. Ja pierdolę, co za słaby człowiek ze mnie. Odstawiłam pustą szklankę na blat i odeszłam. Przeszłam obok naszego stanowiska, a gdy Syn mnie zobaczył i zaczął wołać, zbyłam go, mówiąc, że idę się przejść. 
Słońce grzało, ale mimo to, dzień był rześki i wiał lekki, przyjemny wiaterek. Doszłam do jakiegoś stawu. Wokół widziałam ludzi, grających na ziemi, ale nikt nie grał zbyt blisko stawu. Chyba nie mieli ochoty na kąpiel. Parsknęłam pod nosem i przysiadłam na brzegu. Po namyśle wyłożyłam się na trawie i wyciągnęłam ręce. Zaczęłam przyglądać się tatuażowi. Jest naprawdę ładny i chyba wybiorę się po następny, tym razem jakiś duży. Chcę sobie zrobić rękaw. Będzie genialny. Mój pierwszy tatuaż jest nad kostką. Nie pamiętam, kiedy i kto mi go zrobił. Nie jestem z tego dumna. Dowiedziałam się o tym, kiedy jakoś po południu obudziłam się po zjeździe. Pamiętam swoją reakcję: 'Ja pierdolę, ja mam tatuaż, o kurwa, ktoś mi skórę rozdziewiczył!' A potem chodziłam po ludziach i dopytywałam się jak to się stało. Wyszło mi, że naćpałam się i razem z Erniem właśnie poszliśmy do jego kolegi, a on nam wytatuował jakieś wzorki. Nie mam pojęcia, co oznacza mój wzorek, i żeby mieć pewność, że nic, to zmieniałam go parę razy. Teraz to już jest taki mazaj, że z powodzeniem można powiedzieć, ze umazałam się markerem. 
Wspominając, zauważyłam jakiś cień nade mną. Otworzyłam oczy i zogniskowałam wzrok.
- O cześć, co tu robisz? - zapytałam Jimmiego. Nie odpowiedział i usiadł obok mnie. 
- Łażę i nie mogę sobie miejsca znaleźć. - powiedział po chwili.
- Nie grasz?
- Nie mam ochoty.. ale widzę, że ty też nie.
- No nie..
- Ari, od tygodnia zachowujesz się jak nie ty. Nie ciśniesz nam, nie śmiejesz się, nawet na zaczepki Zackyego nie reagujesz. Nie chciałaś z nami pić.. co się dzieje?
- Wysłali cię tu, żebyś ze mną pogadał. - stwierdziłam. 
- Sam poszedłem. Co się stało? 
- Nic. - wzruszyłam ramionami. 
- Mała.. przecież widzę. 
- Był u mnie Mines. - wymamrotałam z głową schowaną między ramiona.
- Coś ci zrobił?
- Nie. 
Zapanowała cisza. Coraz bardziej chciało mi się wrzeszczeć. 
- On mi dał działkę! Chciał, żeby wrócić! Chciał mnie w to znów wciągnąć! - nie wytrzymałam i wybuchłam. Wstałam i maszerowałam w kółko wykrzykując wszystko, co mi leżało na sercu. - Im się nagle zachciało, żebym wróciła! Zaćpali mnie prawie, ale co z tego! Powiedział, że diler jest do dyspozycji! Że wystarczy jeden telefon! Wiesz, jak mnie ciągnęło do tego, żeby zaćpać?! Ja sobie, kurwa nie wyobrażam tego! Tyle czasu na odwyku i wszystko to jak krew w piach..
- Spokojnie. - wstał.
- Spokojnie?! Spokojnie! Jasne..
- Ariana. - Rev złapał mnie za ramiona. - Wzięłaś?
Zebrało mi się na płacz. Masakra.
- Wzięłaś? - potrząsnął mną.
- Nie. - zacisnęłam usta i rozpłakałam się. Jimmy przytulił mnie delikatnie. - Nie wzięłam, ale byłam tak blisko.. te myśli, jakby to było.. jaka ja jestem kurwa, słaba.. - wtuliłam się mocno w jego ramię.
- Ari, najważniejsze, że przezwyciężyłaś chęć. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. 
- Tobie?
- Tak. I nie jesteś słaba, nawet tak nie myśl. Przeszłaś odwyk, a najważniejsze jest to, że sama chciałaś na niego iść. Masz nas, wiesz, że cię kochamy i zawsze możesz na nas liczyć. 
- Dziękuję. - odsunęłam się od niego i otarłam łzy. Poczułam się lepiej. - Jimmy?
- Hm?
- Mogę sobie zrobić twój tatuaż? 
- Który?
- Ten niebieski.
- Ee, tam. Zrobię ci lepszy. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. - Wracajmy, zobaczyć, jak Zacky nie trafia w piłkę.

4 komentarze:

Joanna pisze...

Hah tak coś czułam, że jak rano wstanę to będzie co czytać :D Rany jak ja bym chciała zobaczyć ich jak grają w tego golfa noooo :D Ubaw pewnie na maxa. Biedna Ari nie może sobie miejsca znaleźć i ciągle ją to dręczy. Ale czujny Jimbo widzi, że coś jest nie tak i przybywa ze swoimi ramionami :D Czuję romans w powietrzu, tylko coś za bardzo mu się nie śpieszy :P Czekam na nexta :)

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z Joanną. Coś się święci! :)
teczanapustyni.bloog.pl

wasp247 pisze...

Ej, znowu zrobiłaś mendę z Zackersa! To nie fair, niech się lepiej z Christa nabijają! :D Haha. Faajnie, że Ariana miała się komu wygadać i że Jimbo ją pocieszył :) Cały czas czekam na coś większego między nimi. :]
Twoja psychofanka, Wasp. ^^'

FuckinBlack pisze...

Kuźwa, miałam komenta dodać wczoraj to mi się komp zwiesił noo! Myślałam, że walnę tym zasrańcem Carlosem w ścianę!!
Nie noo, kolejna gra w której sobie totalnie nie wyobrażam Sevennfoldów. Hahah, no nie umiem ich sobie wyobrazić w tych świecących buciczkach, koszulkach polo i pizdusiowatych sweterkach a do tego czapeczki xD Nie mogęę.... Biedny Zackers, nawet se w piłkę nie umie trafić. Ciotuś z niego, gada przez sen i jeszcze zaburzoną koordynację ma! :D Oh, a Shadołs to tu jakimś królem normalnie jest :D Haha, Ari ma szczęście, tak od niechcenia pieprznąć i trafić. Kabum biczys! ;p Ej, czemu się Ari źle czuję?! Przecież nie zaćpała, powinna być z siebie dumna! Come on, laska, wykazałaś się siłą jak cholera!! Nie odizolowuj się tak bo cię zeżre od środka. Hah, słitaśny tatuaż który wygląda jak marker! xD Nie ma to jak się tatuażować po...zaćpaniu?? :D Haha, i tekst: Ktoś rozdziewiczył mi skóre mnie rozwalił xD O proszę, i nasz Jimbon jest mądry i dostrzegł że coś jest nie tak. Kochany z niego przyjaciel! Cudowny, przytulił i pocieszył...Tylko takiego faceta można chcieć ^^ Zazdroszczę Ari, niech się opamięta, da plaszczaka na ogarnięcie i zakocha w niim! :D Jestem okropna, tak wiem :P
P.S. Ten tatuaż Jimbona też mi się bardzooo podoba :D

Prześlij komentarz