hyhyy, no to jestem :D szczere dzięki za komentarze. bardzo się cieszę, że wam się podoba ;)
*
Ja pierdolę.. mam moralnego, fizycznego, psychicznego kaca.. i w ogóle, jakiego się jeszcze da. Po tym spotkaniu z Valary i z tymi innymi z Avenged Sevenfold dopiero zauważyłam, jaką szmatą jestem. Kim ja jestem.. ćpunką bez perspektyw, bo każda, jeśli nawet powstanie, rozsypuje się w pył, który potem wciągam. Z mózgu mi się prawie papka zrobiła. Faszeruję się prochami wszelkiego rodzaju, piję co popadnie, palę świństwa. Mam kurwa dziewiętnaście lat, a czuję się jak siedemdziesięcioletnia babunia, tyle we mnie wigoru. Połowy życia nie pamiętam, a moje ostatnie pozytywne wspomnienie to kupienie perkusji. Dlaczego? Bo innych po prostu nie pamiętam, nawet, jeśli były.
Z paru kolejnych spotkań z nimi, dziesiątek szczerych rozmów wysnułam jeden, słuszny wniosek. Potrzebuję pomocy. Uświadomiłam to sobie troszkę późno, ale zawsze. Udało mi się wyrwać z Korna, od chłopaków, ale nie od ćpania. Valary, Matt, Brian, Jimmy, Zacky i Johnny bardzo mi pomagają, nie wiem dlaczego. Może widzą, że jeszcze nie jestem skończona, że jeszcze mogę być kimś. Pomogli mi uwolnić się od Korna, a co najważniejsze, wzięli od nich moją kasę i wysłali mnie na odwyk.
Jestem w pokoju z białymi ścianami, jak w psychiatryku. Idzie mi ciężko. Każda chwila jest katorgą, czasami dostaję takiej deliry, że marzę o śmierci. Najgorsze są noce, kiedy nie mogę spać. Miotam się po pokoju, szukając czegoś, co może uśmierzyć mój ból, chociaż i tak wiem, że nic nie znajdę. A jeśli już śpię, to sny przyprawiają mnie o dziką rozpacz.
Nie traktują nas tu jak śmieci. Ludzie nawzajem sobie pomagają, ale nowi tego nie rozumieją. Ja jestem nowa. Wiem, że potrzebuję pomocy, ale nie będę pomagać innym, nie nadaję się do tego. Może z czasem wszystko się jeszcze ułoży. Może nie jestem aż tak zepsuta.
Bardzo podnoszą mnie na duchu wizyty Valary - stała się moim aniołem, nieocenionym skarbem. Gdyby nie to, że chciała się spotkać te dwa miesiące temu, to już bym pewnie wąchała kwiatki od spodu.
- Cześć.. jak tam dzisiaj się czujesz? - cichy głos wyrwał mnie z zadumy. Odwróciłam się gwałtownie. W drzwiach mojego pokoju stał Brian i uśmiechał się lekko.
- O, cześć! - ożywiłam się. Brian podszedł, usiadł na łóżku obok mnie i przejechał mi dłonią po plecach. - A czuję się lepiej. - uśmiechnęłam się do niego.
- To super. Przyniosłem ci kilka książek, bo coś ostatnio mówiłaś, że przeczytałaś całą bibliotekę.
- Taak, nawet nie wiesz jak się tu nudzę w nocy.. ale lepsze to niż sen. Dzięki.
- W ogóle nie śpisz?
- Nie no, śpię.. ale tylko wtedy jak już całkiem nie mogę wytrzymać. Jakbyś miał takie sny, to sam byś się bał zasnąć. Szczególnie w pokoju, do którego każdy może wejść.
- Jakie sny?
- Dzieciństwo mi się śni.. no wiesz, mama i to jak czesała mi włosy, bawiła się ze mną. Nie chcę tego widzieć, bo mi całkiem odbije w tych czterech ścianach. Ale chyba najważniejsze teraz jest to, że nie dostaję aż takich schiz jak na samym początku. Czyli jest okej. - pokiwałam głową.
- Już niedługo o wszystkim zapomnisz, zobaczysz. Tak cię opętamy, że cała ta przeszłość wyleci ci z głowy i będziemy tam tylko my. A tak w ogóle.. chcesz zostać naszą techniczną? Jimmy będzie skakał z radości. - poruszył brwiami.
- Takie propozycje na sam początek znajomości? Wchodzę w to!
- No to witamy w rodzinie. Wpadniemy niedługo wszyscy, ale to dopiero za jakiś tydzień.. mówię ci, mamy tyle koncertów teraz.. spełniają się nasze marzenia.
- Zasługujecie na to. A ja będę wam nosić perkusję aż mi ręce poodpadają.
- Będziesz. Bo już cię nie wypuścimy. - powiedział i przytulił mnie. Zatonęłam w jego ramionach i zamknęłam oczy. Po raz pierwszy od nie wiem jak dawna, patrzę w przyszłość z lekkością. Będę im wdzięczna na wieki.
3 komentarze:
Wohooo mój man mnie zdradza? Ok. dobrze wiedzieć!A tak naprawdę to poruszyłaś bardzo trudny temat. Ale daje on nadzieję, bo jeżeli pojawią się ludzie, którzy wyciągną ku tobie pomocną dłoń to można się wydostać nawet z najgorszego bagna. Widać, że Val i reszta chcą pomóc i bardzo się starają. Fajnie, że wzięli ją do swojego zespołu. I Brian przyniósł jej książki, jakie to sweet. Czekam na dalszy rozwój akcji :)
Joł joł! Kurde, dobrze że ich z tego wyciągnęłaś!!! I to jeszcze za sprawą Sevenfoldów!! ^^
Hah, nieźle, ciekawe jak to jest mieć wszystkie możliwe kace? Musi być ciekawie. Dobrze że nasi A7x jej pomogli! Ale jeszcze lepiej, że Arianna zdaje sobie sprawę z tego jak się zachowuje i kim się stała oraz co by się z nią mogło stać. Naprawdę, okropnie wyglądała, już nie wspominając tego, że się czuje jak babunia. Dobrze, że zostało jej wspomnienie o perkusji, hah, jedynym pocieszeniu na tej ziemi, nie? :D A pomagają dlatego, że są zajebiści i dobrzy, ot co! Bardzo dobrze, że się spotkała z Valary która ją uwolniła od stałej jazdy. Chociaż i tak Valary nie lubię. Nieźle, jak w psychiatryku. Fuu, takie usilne i dręczące pomaganie sobie jest nieźle wkurzające. Współczuję jej.
Zarąbiście, że ją Brian odwiedził! I te książki, no bomba! ^^ Haha, dobrze że jej nie podrzucił Lotu Nad Kukułczym Gniazdem bo jeszcze by wykorzystała jakieś pomysły w praktyce :D Przynajmniej A ma się komu jakoś trochę pozwierzać. Uuu, ma takie Nightemary?? Niedobrze, jeszcze o mamie :( Haha, wiadomo że się Jimbon będzie cieszył z technicznego! W sumie cieszyłby się nawet jakby nie miał technicznego. Właściwie z wszystkiego by się mógł cieszyć :D Ooo, i ten przytulasek na końcu.
Więc tak, jest zajebiście! Błagam cię, zaczyna się robić dobrze co równa się moją prośbą o nie spitolenie tego i nie walnięcie jakiejś totalnej bomby pechowej! :D Arianna jest spoko laską, to narkotyki ją tak wyniszczyły ale jest naprawdę okay. Jest realistką, prawdziwą i szczerą, właśnie o to chodzi. Życzę ci mnóstwoo weny! :D
Cieszę się, że Ariana wreszcie wychodzi na prostą, odwyk i wgl. :) No i fajnie, że chłopaki i Valary jej pomagają, i że nie została sama z problemami. Odcinek bardzo mi się podobał, teraz lecę czytać następny. :)
Prześlij komentarz