niedziela, 16 lutego 2014

52. silly french

no hej, bolusie ;) przybywam z kolejnym postem. smuuty dziś. może Wam się spodoba. zostawcie jakieś komentarze, czoo? prooszę. 

płakałam, gdy to pisałam. wszystko przez muzykę. nawet pamiętam, co leciało. Hey, Coldplay i najważniejsze - Scorpions. umarłam przy tym, serio. 


the song


*

Moje życie wisi na włosku. Właśnie takie zdanie mam o tym, co się dzieje. Rev zadzwonił do mnie tylko po to, by powiedzieć, że musimy dać sobie trochę czasu, a ja poprosiłam Matta i Jasona, by zrobili moją robotę. Można powiedzieć, że zwolniłam się z pozycji technicznej Reva. I z roli jego dziewczyny też. Wszystko dzieje się zupełnie nie tak, jak sobie zaplanowałam i nie mogę zrozumieć, dlaczego.
Udało mi się wstać z podłogi i powlokłam się do drzwi, by zobaczyć, kto się dobija. 
- Wreszcie. - na progu stał Gates i wpatrywał się we mnie ze zmarszczonym czołem. Nie zapytał się, czy może wejść, tylko po prostu wparował mi do domu i zaczął robić sobie kawę.
- Cześć, Brian.. - mruknęłam. - Kiedy jedziecie? - usiadłam przy wysepce i przyglądałam się mu.
- Jutro. - odpowiedział. - Powiedz mi jedną rzecz. - odwrócił się gwałtownie i oparł rękoma o blat. - Dlaczego ty nie walczysz? - spojrzał na mnie twardo.
Spuściłam wzrok, próbując ukryć ból, który przeszedł moją klatkę piersiową. Syn olał kawę i usiadł obok mnie, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała.
- Ja wiem, że ci chodzi o przyjaciela.. ale ja nie potrafię zrobić czegoś, czego on nie chce. - przełknęłam ślinę, by się nie rozpłakać.
- Chuj mnie obchodzi, co on chce! - wybuchnął. - Robi największą głupotę w swoim życiu! Nie pozwól mu na to!
- Nie potrafię.. - powtórzyłam. - Nie jestem taka silna, jak można było uważać. - wzruszyłam ramionami.
- Co za palant.. - Brian jęknął i oparł głowę na dłoni. - Nie wiedziałem, że tak łatwo nim manipulować, a przecież znam go od cholernych dwudziestu lat. Jak on może to sobie robić.. jak może to robić tobie?! Wiedząc przez co przeszłaś, on sobie tak po prostu mówi 'trochę czasu'. Ja pierdolę, to ma być facet?! - wkurzał się. - Niedojrzała cipa. - nazwał go, zaciskając dłonie w pięści.
- Nic nie zrobisz.. - po raz kolejny bezsilnie wzruszyłam ramionami. 
- Ari, obiecaj mi tylko jedno, zgoda? - przekręcił się na krześle i wziął moje ręce w dłonie. - Cokolwiek się stanie, nie wracaj do prochów. Błagam cię. - popatrzył mi w oczy z autentycznym błaganiem.
- Obiecuję. - pokiwałam głową. - Wiem, że nie mogę tego zrobić. Nie po tym, co dla mnie zrobiliście..
- Właśnie. - podjął gorliwie. - Doszłaś do sukcesu sama, z naszą małą pomocą. Nie daj się.
- Nie zrobię tego, przysięgam. - popatrzyłam na niego, by wiedział, że mówię prawdę.
Siedział u mnie jeszcze z pół godziny i znów ktoś zapukał do drzwi. Wstałam i wpuściłam do domu Shadowsa, Zacky'ego, Johnny'ego, Matta i Jasona.
- Co tu robicie? - zapytałam zdziwiona. - I gdzie jest.. Rev?
- Chyba siedzi w studiu. - Shads zrobił minę. - Ostatnio siedzi tam całe dnie.
- Siadajcie. - zaprowadziłam ich na kanapy. Porozsiadali się i wpatrzyli we mnie z oczekiwaniem.
- Odchodzisz od nas, czy to czasowo? - odważył się wreszcie zapytać Johnny.
- Chciałabym powiedzieć, że czasowo, ale nie mam pojęcia. Przepraszam.. - powiedziałam, wiedząc, że to im nie wystarczy. 
- Rozumiemy.. - Shadows pokiwał głową. - Poradzimy sobie teraz, ale jeśli sytuacja się nie zmieni do następnej trasy.. - zwiesił głos i popatrzył na mnie.
- Nie ma sprawy. - wystawiłam dłonie w geście bezradności. - Techniczni są wszędzie.
- Nie tacy. - mruknął Gates.
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę, by wyjaśnić sobie wszystko lepiej. Chłopaki przyznali, że ta trasa jest zupełnie z tyłka wzięta, ale nie mają już wyjścia. Zacky pochwalił się, że między nim a Geną jest lepiej i nawet zaczął próbować dogadywać się z jej matką, która przystała na to dość pozytywnie. Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Gena i tak nie wybiera się na trasę, ale przynajmniej wie na czym stoi. Zacky ją kocha i zrobiłby dla niej wszystko. 
Kiedy zostałam sama, postanowiłam wykorzystać dzień do końca i wybrałam się do Leo, po kolejną część rękawa. Tym razem zmieniłam projekt i zamiast kotwicy, która miała symbolizować nadzieję, wybrałam dość makabrycznie wyglądającą sowę. Jej wygląd dokładnie opisywał to, co czułam, więc nie wahałam się długo. Zasiadłam na fotelu i dałam się kłuć przez równe trzy godziny, mimo że Leo parę razy chciał przerwać i umówić się na następną sesję. Nie chciałam. Narastający ból ramienia koił ból w klatce piersiowej tak, że chciałam go czuć jak najdłużej. 
Wracałam do domu po nocy, koło jedenastej. Cieszyłam się, że nie muszę przechodzić koło jego domu. Jeszcze zobaczyłabym tam coś, co by mnie zniszczyło kompletnie. Chociaż i tak domyślam się, że ruda wpakowała mu się do łóżka. Na tę myśl zrobiło mi się słabo. Opadłam na chodnik i usiadłam na jego krawędzi, by złapać oddech. Naprawdę nie potrafiłam tego przeżyć.. Popatrzyłam na nadgarstek i wytatuowane tam słowo 'wiecznie'. Od dawna już nie widziałam tam tego słowa. Od dawna był tam 'REV' i parę literek więcej. W tej chwili błagałam, by nie kojarzył mi się z niczym jak tylko ze znaczeniem, które wymyśliłam sobie kiedyś. Nowy tatuaż szczypał mnie mocno, ale radziłam sobie z tym. Tłumił inny ból. W takich momentach byłam najsłabsza. Gdyby teraz ktoś do mnie podszedł i zaproponował prochy.. złamałabym się. Wzięłabym wszystko, co tylko by dali i najchętniej umarła powolną śmiercią, by przestać czuć. Zaczęłam drapać tatuaż 'wiecznie', mimo że nie sprawiało to, że znikał. Dawało mi jednak uczucie pewnego rodzaju ulgi. Kiedy pod moimi paznokciami pojawiła się krew z rozdrapanej skóry, przestałam i schowałam twarz między kolanami.
Usłyszałam kroki, ale nie podniosłam głowy, by sprawdzić kto to. Było mi wszystko jedno. Okradłby mnie, pobił, zabił, cokolwiek..
- Cześć. - usłyszałam nad sobą ten boleśnie znajomy głos i poderwałam głowę.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, siląc się na zdawkowy ton.
- Wracam do domu. - odpowiedział i usiadł obok mnie w niebezpiecznie bliskiej odległości. - Pytanie brzmi: co ty tu robisz. - spojrzał na mnie, ale uciekłam wzrokiem. Nie chciałam spoglądać mu w oczy.
- Wracam do domu. - powtórzyłam jego słowa. 
- Hm.. - mruknął tylko i zapadła cisza. Przez długi czas siedział obok mnie, a ja nie byłam w stanie ani nic powiedzieć, ani podnieść się i odejść. Chciałam siedzieć obok niego, chciałam by dotykał ramieniem mojego ramienia. Chciałam, by coś powiedział, wyjaśnił.
- Wyjaśnij. - zażądałam słabym głosem i odgarnęłam włosy. Musiał widzieć moją rękę. Jeśli myślał, że dobrze to znoszę, teraz wiedział,  że jest zupełnie odwrotnie. 
- Nie mam pojęcia, co się stało. - pokręcił głową.
- Jedno słowo. Ona? - chciałam wiedzieć.
Długo był cicho. Dobrze wiedział, że cokolwiek by nie powiedział, ja i tak wiedziałam swoje, bo za dużo widziałam. Wreszcie odetchnął i odpowiedział.
- Tak.
Zabolało mnie to bardziej niż myślałam. Zacisnęłam dłonie w pięści i zamknęłam oczy. Dlaczego znów ja? Dlaczego ktoś, kto był i nadal jest dla mnie wszystkim robi mi coś takiego? Moja pierwsza, spełniona wielka miłość, która nakręcała mnie do życia i cieszenia się nim, właśnie powiedziała mi, że jednak to nie to. Zaczęłam po prostu płakać. Zagryzanie warg do krwi wcale nie pomogło i dławiłam się łzami jak małe dziecko. 
- Przepraszam.. - zdołał tylko powiedzieć. - Nie podołałem. U niej potrafię przewidzieć wszystko, co zrobi. Jest taka prosta, że każdy jej ruch jest po prostu widoczny z kilometra. Ty jesteś jak.. nie potrafię cię rozgryźć. Zawsze reagujesz inaczej niż się spodziewam, zawsze zaskakujesz i nie umiem się z tym pogodzić. Puszczałaś płazem to, za co inne kobiety urwały by głowę, a wściekałaś się o rzeczy zupełnie.. inne niż myślałem. 
- Więc tego chcesz? Pójścia na łatwiznę? - udało mi się wtrącić.
- Sam nie wiem. Nie mogę powiedzieć, że cię nie kocham.. ale nie mogę też powiedzieć, że nie czuję nic do niej. 
- Jimmy.. - głos mi się załamał, kiedy wypowiedziałam jego imię, ale postanowiłam trzymać się dzielnie. - Znałeś mnie od tylu lat, dobrze wiedziałeś jaka jestem. Wiem, że tak było. Dlaczego więc to zaczynałeś? Dlaczego sprawiłeś, że się w tobie zakochałam i uwierzyłam, że jednak mogę być szczęśliwa z kimś, kto mnie rozumie? 
- Myślałem, że dam radę. 
- Przecież było idealnie! Ja kochałam ciebie i twoje wygłupy, a ty mnie i moje dziwactwa! Co tam było nie tak?! - zacisnęłam palce na dredach, nie mogąc dłużej wytrzymać. 
- Nie wiem.. - westchnął i złapał moje dłonie. Chciałam je wyrwać, ale jego dotyk działał na mnie jak narkotyki. Nie mogłam. - Przepraszam, Ari. - pocałował najpierw jedną, a potem drugą moją dłoń. Potem popatrzył mi w oczy, wstał i odszedł. A ja zawyłam z bólu i przewróciłam się na twarz, błagając by nadjechał samochód, a kierowca mnie nie zauważył. 

3 komentarze:

Joanna pisze...

No i co ja mam napisać? Że beczę jak durna i się nie mogę pozbierać po tym odcinku?! Rev, jak mogłeś? Po tym wszystkim, co was łączyło. Po tym co razem przeszliście! Takiej miłości się nie zostawia! Nie i koniec! Ogarnij się chłopie! I jeszcze chłopaki wyjadą i ona sama zostanie. Dobrze, że wszyscy do niej przyszli. Łamiesz mi serce, ale i tak wiesz, że ja Cię zawsze kocham <3 foREVer and always <3
Joan :)

Unknown pisze...

Rev ty głupku, zostawiasz taką fajną laskę dla jakiejś głupiej rudej pindy ;_; Płaczę przez Ciebie, przeczytałam całe opowiadanie w jedną noc. To jest piękne, dziękuję jeszcze raz za linka ;_;

Pozdrawiam ;)

Anonimowy pisze...

nigdy nie myślałam, że to napiszę, ale cieszę się, że twoje odcinki w większości były krótkie, bo dzięki temu nadrobiłam wszystko w zaledwie 3 dni (co na mój harmonogram jest wynikiem wręcz błyskawicznym).
tak jak ci już pisałam, bardzo mi się podoba, bo jest życiowe. czytając mogłam sobie wyobrazić, że poszczególne kwestie mówią chłopcy i to jest fajne. no i pisane w osobie 1, do której ostatnimi czasy się bardzo przekonałam, więc czytałam z przyjemnością.
podoba mi się fabuła, podoba mi się imię głównej bohaterki i to, że jest z Jimmy'm. No, była. bo zabiłaś to tym odcinkiem x.X
jestem niezmiernie ciekawa jak to pociągniesz!

with love,
z.
<3

Prześlij komentarz