wtorek, 18 lutego 2014

53. true colours

po prostu nie mam słów. dzisiejszy odcinek Doroty mnie rozjebał. tak kompletnie. i się aż boję, co będzie potem. wpycham się z moim bazgraniem.
dedyk właśnie dla Doroty. bo mogę.


the song

*

Pojechali. W niezbyt dobrym stanie. Gates jak dowiedział się, że Rev mnie zostawił, nie patyczkował się i po prostu polazł do niego i go jebnął. Jimmy się nie bronił, ale nie naprawiło to stosunków między nimi. I tak oto stałam się przedmiotem sporu najlepszych przyjaciół. Czułam się z tym świetnie, tak samo jak z decyzją Reva. Na miejscu mojego tatuażu na nadgarstku jest wielka, rozszarpana rana, tak go sobie podrapałam tej nocy, kiedy spotkałam go w drodze do domu. Val mnie trochę pociesza, ale wie, że nie jest w stanie nic zdziałać, bo sama mnie do tego namówiła. Ale nie mam jej tego za złe. Przyczyniła się do tego, że posiadam wspomnienia z najpiękniejszego okresu mojego życia, mimo że każde boli mnie jak pieprzony nóż w sercu. Teraz, kiedy oficjalnie straciłam wszystko, co miałam, nie wiedziałam, co z sobą począć. Błąkałam się po domu, chodziłam do Leo po kolejne tatuaże i zagłuszałam ból jak tylko mogłam. Zniszczyłam moją perkusję, bo za bardzo przypominała mi noce, kiedy z Revem doprowadzaliśmy moich sąsiadów do szewskiej pasji, grając. Moimi przyjaciółmi znów okazały się książki. Kupowałam ich tony i każdą przeczytaną wstawiałam na półkę z podpisem 'Jimmy'.  Ma już paręnaście pozycji. Pierwsze parę regałów ma podpis 'odwyk'. Chociaż wątpię czy jestem w stanie zapomnieć i się wyleczyć. To mnie nie niszczyło, po tym nie miałam bolesnych zjazdów. To napełniało mnie szczęściem i sprawiało, że na każdy dzień patrzyłam jak na możliwości. 
Co bym zrobiła, gdyby nagle stanął w moim progu i powiedział, że chce wrócić? Wyzwałabym go od chujów, a potem przytuliła i powiedziała, że znów jestem jego. Nie miałam dumy, jeśli chodziło o to. Nie miałam ani krzty honoru, którym mogłabym się unieść. Moje uczucie do niego było zbyt wielkie, bym mogła mu odmówić. 
Teraz, gdy nie mam pracy, liczę kasę. Nie mam jej mało, ale ubywa z każdym dniem, kiedy wydaję na książki, tatuaże, żarcie i alkohol. Ostatnio byłam w muzycznym, by zapytać, czy mnie zatrudnią, ale stwierdzili, że mam za duże doświadczenie na sklep. Chciałam więc zadzwonić do Matta z Bulletów, by sprawdzić, czy nadal mnie chcą, ale Valary wybiła mi to z głowy, zabraniając uciekać z kraju. 
- Masz stawić temu czoła, rozumiesz? - chwyciła mnie mocno za ramiona. - On się opamięta, zobaczysz. Dasz mu wtedy wrócić?
- Pytanie.. - mruknęłam. - Jestem jak porzucony pluszak. Przyjdzie i zastanie mnie w tym samym miejscu. Wystarczy mnie uprać i znów można mnie przytulać. - wzruszyłam ramionami. - Może tego nie zrozumiesz, ale on był dla mnie wszystkim. Mam trochę skrzywione spojrzenie na świat, ale akurat on był.. jedyną osobą, na którą patrzyłam normalnie. 
- Nie rozumiem, masz rację. - pokiwała głową. - Nie wiem, jak można tak nie mieć honoru. To nie ma być obraza! - zaznaczyła, kiedy na nią spojrzałam. - Kochasz, to wystarczy jako wytłumaczenie.
Ostatnio w Huntington zrobiło się chłodno, a chłodno znaczy nieprzyjemnie. Nie cierpię zimna, dlatego postanowiłam uciec na tydzień. Stwierdziłam, że powydaję kasę póki ją mam i pojadę na pieprzone Hawaje. Powiedziałam o tym Valary, żeby nie truła mi dupy, że się zamartwiam czy uciekam. Połowę walizki stanowią książki, chociaż nie byłam pewna, czy nie jest ich za mało na tydzień. Najwyżej sobie dokupię.
Dwa dni później stałam już z Avis na lotnisku i czekałam na samolot.
- Szkoda, że nie pozwoliłaś mi jechać z tobą. - marudziła.
- Nie wytrzymałabyś ze mną. - uśmiechnęłam się lekko. - Muszę sobie poprzeżywać. 
Przekonywała mnie, że jej to nie przeszkadza, ale dobrze wiedziałam, że jest inaczej. Każdego zaczęłoby to wkurzać, jak jedna osoba z ekipy ciągle jest smutna i nie można z nią normalnie pogadać. Dlatego uciekałam na chwilę, by dać sobie i im chwilę wytchnienia. Wsiadłam do samolotu i odczułam jakąś dziwną ulgę. Od dwóch tygodni moje serce i płuca przyciskał okropny ból, ale teraz jakby zelżał, a wręcz zniknął. Ucieszyłam się szczerze, a kiedy weszłam na ziemie hawajskie to uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Wiedziałam, że zostanę tam na dłużej.
Hotel był piękny, ale najbardziej interesowała mnie plaża. Przebrałam się i nie biorąc zupełnie nic, wyszłam z hotelu i poszłam na plażę. Była inna niż ta w Huntington, zupełnie inna. Piękna i beztroska. Zaczęłam iść wzdłuż brzegu, a dredy powiewały na mocnym wietrze i obijały się o moje ciało. Tutaj nic nie było znajome i chyba to mi pomogło, bo nic nie mogło mi o nim przypominać. Chodziłam tak do późnej nocy, a kiedy wróciłam do hotelu po raz pierwszy odważyłam się zasnąć na czysto. 
Codziennie wieczorem od tej koszmarnej nocy, brałam dwie tabletki na zaśnięcie, bo po nich nie ma się snów. Wiedziałam, że to złe, ale chciałam mieć chociaż namiastkę snu. Za bardzo bolał mnie czas odwyku, kiedy potrafiłam nie spać przez tydzień i mieć halucynacje z braku snu.
Tym razem marzenia senne zalały mnie ze zdwojoną mocą. Jednak nie były złe ani smutne. Śnił mi się babski wieczór. Ten, w trakcie którego wparował Syn i nadepnął Avis na włosy, a potem przepraszał z pół godziny. Obudziłam się po południu, tak szczęśliwa jak od dawna nie byłam. Po śniadaniu od razu pognałam na plażę. Nie obchodziło mnie nic innego, bo szum morza na nieznanej plaży przyprawiał mnie o dreszcze przyjemności, której nie zaznałam od zbyt dawna. 
Tak minął mi tydzień. Codziennie, kiedy tylko się obudziłam i zjadłam śniadanie, chodziłam na plażę z książką i tam spędzałam resztę dnia. Noce były przyjemnie niebolesne, nawet kiedy coś mi się śniło. Nie potrzebowałam prochów, by usnąć i nie bałam się snu. Przedłużyłam wyjazd o kolejny tydzień. Wiedziałam, że jak wrócę, od razu wpadnę na chłopaków, a nie chciałam tego. Przemyślałam wiele rzeczy i stwierdziłam, że jak przez miesiąc po powrocie Jimmy nie zmieni zdania - wyjeżdżam do Europy. Byłam pewna, że właśnie wyjazd przyniesie mi ulgę, mimo tego że zostawiłabym przyjaciół. Trudno, byłam egoistką. 

3 komentarze:

Joanna pisze...

Smuteczek mnie dopadł :( Co ten Jimo? Niech on się ogarnie i na kolanach ją o przebaczenie błaga! Niech ją na rękach nosi!
Niech kupi jej cały świat! Niech ją błaga! Niech ją kocha! Nie dziwię się Synowi, że mu przywalił. Te wakacje to był jednak dobry pomysł, bo Ari poczuła się odrobinę lepiej. Ale niech nie wyjeżdża do Europy! Czekam na kolejne. Loveeeee <3
Joan:)

Anonimowy pisze...

porównanie do pluszaka - genialne. nie bij mnie za bardzo, jeśli kiedyś go wykorzystam ;) bardzo podoba mi się postawa Ari. jak nie wróci to jego strata, a jak wróci to go wyklnie i przytuli. bo też się chłopak pogubił trochę, chociaż mnie wkurwił tym zerwaniem, no ale ok.
czekam czekam na kolejny!

with love,
z.
<3

Miszczunio pisze...

Boze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czekam na rozwój wydarzeń

Prześlij komentarz