piątek, 21 lutego 2014

54. stop telephoning me

ziuup, no heeej :3 znów ja z moją bazgraniną, co ją pisałam w autobusie i zaglądał mi przez ramię jakiś koleś. 
miałam pierwszy wykład z politycznych dyskursów. MEGA<3 
tak, musiałam się pochwalić.
ok, to nie przedłużając tego beznadziejnego wstępu, enjoy ;)

the song

*

A:- Halo? - odebrałam pierwszy telefon od tygodnia.
B:- No wreszcie, dobijam się pół dnia. Cześć sierotko. - Brian jak zwykle bezpośredni.
A:- Już się przywitałeś z Avis?
B:- Pewnie, że tak. To była dzika noc. - zaśmiał się. - Kiedy wracasz? 
A:- Za sześć dni.
B:- Tak długo? - jęknął. - Ja chcę cię przytulić, noo.
A:- Przeżyjesz. - zaśmiałam się.
B:- Chyba ci się polepszyło, co? - usłyszałam, że się uśmiechnął. - To super Ari. Naprawdę się cieszę.
A:- Ja też. Ale nie spodoba ci się to, co zaplanowałam. - stwierdziłam i opowiedziałam mu o tym, że zamierzam wyjechać.
B:- Nie ma mowy. - warknął. - Nigdzie nie pojedziesz i koniec. Ty nie wiesz, co się tu kurwa dzieje. Ta trasa była jedną, wielką pomyłką. Jeszcze nigdy nie wstydziliśmy się tak supportu. Ludzie mówili, że ledwo wytrzymywali. Ten pieprzony zespół, mimo prób, grał z półplaybacku, a ta laska wydzierała się jak zarzynana świnia. - mówił, a mi coraz bardziej było ich żal. - Byliśmy tak wkurzeni, jak tylko można. Larry zerwał współpracę, bo chcieli nagrać z nami kawałek, ale że byli tak gówniani to powiedzieliśmy im, by się pierdolili. Pogodziłem się z Revem. - powiedział i zamilkł na chwilę, czekając na moją reakcję.
A:- To dobrze. - wzruszyłam ramionami.
B:- Chcesz słuchać dalej? - upewnił się.
A:- Mów.
B:- Przepraszał mnie chyba z pięćset razy, chociaż to ja powinienem, bo mu jebnąłem aż miło. Wylało się z niego wszystko po prostu. Kopnął ją w tyłek chyba. - powiedział, a we mnie odżyła nadzieja, jednak nie tak silna jak kiedyś. - Mówił, że zasługuje na najgorsze kary za to, co ci powiedział i co ci zrobił.
A:- Powiedział, że chce do mnie wrócić? - wyrwało mi się.
B:- Kazał ci tego nie mówić, ale tak. - przyznał. - A ty chcesz wrócić do niego?
A:- Nawet nie wiesz jak. Tylko.. - zwiesiłam głos.
B:- Tylko? 
A:- Tylko nie teraz. Jestem tutaj sama i czuję się świetnie. Poznałam faceta, który jest nawet miły i nie mam ochoty stąd wyjeżdżać i stawiać czoła temu, co mnie czeka w Huntington. 
B:- Rozumiem. Wiesz, ja sam to bym go kopnął w dupę po tym, co zrobił. 
A:- Ale ja nie mam honoru, tak wiem. - przerwałam mu z niesmakiem.
B:- Nie to chciałem powiedzieć. Myślałem raczej na tym, że ty postrzegasz miłość podobnie do niego i nie znasz granic. - powiedział. - Niestety nawet tych negatywnych.
A:- No cóż, każdy jest inny. Powiesz mi, co było między nimi? - znów powiedziałam za dużo.
B:- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Mogę ci powiedzieć, że nie patrzył na nią tak jak na ciebie. Wiesz dobrze jakim on jest perfekcjonistą jeśli chodzi o muzykę i pewnie domyślasz się, jakiego wkurwa złapał o te koncerty. Dla niej to nie było ważne, chciała być sławna.  Znudzili się sobą i po trzech dniach zaczęli się kłócić o wszystko i wszędzie. Dochodziło do tego, że nazywali się epitetami, za które wypraszali ich z barów. Rev mówił takie rzeczy, których ja bym nigdy nie użył w stosunku do kobiety. - zaznaczył. - Nawet takiej, której nienawidzę.
A:- Dziwne to jest. - stwierdziłam. - Nie wiem, czego on potrzebował. A może to ona kopnęła go w tyłek i wraca?
B:- Potrzebował przekonać się, że to ty jesteś tą, którą naprawdę kocha. Dałaś mu wolną rękę, czego w ogóle się nie spodziewał. Powiedział mi, że był przekonany, że będziesz walczyć, ale znów go zaskoczyłaś i tego nie zrobiłaś. I wierz mi, to on powiedział, żeby spierdalała. 
A:- Mógł się przekonywać inaczej. Powiedz mu, że jest idiotą. - powiedziałam. 
R:- Wiem, że jestem. - usłyszałam Reva.
A:- Gates, ty pieprzony dupku! - krzyknęłam i rozłączyłam się.
- No co za chuj! - zrobiłam minę, chociaż tak naprawdę nie byłam zła. Pobyt tutaj sprawił, że nie obeszło mnie to tak bardzo. Znów wyszłam z hotelu, tym razem nie po to, by samotnie błąkać się po plaży. To, co powiedziałam Brianowi o facecie nie było po to, by komukolwiek dopiec. Naprawdę go poznałam i naprawdę był miły. 
- Cześć - uśmiechnął się do mnie i poprowadził na koc. Usiedliśmy na nim i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałam mu o niedawnej rozmowie z Brianem i o tym, co mi powiedział o Jimmy'm. 
- Daj mu wrócić i wyjaśnić wszystko. - poradził mi.  - Faceci czasami są debilami i chcą sprawdzić swoje uczucia. Niestety wybierają te najboleśniejsze sposoby. Sam tak miałem, ale kobieta, której tak zrobiłem nie wykazała się ani zrozumieniem ani empatią. Nawet nie twierdzę, że powinna. Kopnęła mnie tak mocno, że zrozumiałem, na co tak naprawdę ją naraziłem. 
- I dlatego teraz wiesz, co należy zrobić. - pokiwałam głową. - Tylko wiesz.. przez ten czas tutaj trochę mi się to zatarło. - zwiesiłam głos.
- Ucieczka tak robi. - spojrzał na mnie. - Jak wrócisz, wrócą uczucia, wierz mi. A on będzie ci to wynagradzał do końca życia i nigdy więcej cię nie skrzywdzi. Jestem tego pewien. 
- A jeśli te uczucia nie wrócą? - zapytałam. - Co, jeśli wrócę tam, a w moim sercu nadal będzie obojętność? Powinnam uciec czy żyć tam i patrzeć jak cierpi?
- Niech ci się przyśni dziś w nocy. - nie odpowiedział na moje pytania. - Jeśli dalej będziesz obojętna, potraktuj powrót jako ostatnią deskę ratunku. Ale z tego, co mi opowiadałaś.. on nie jest silny, tak jak ty. Nie jest silny, tak jak ja byłem, że wytrzymałem kopnięcie przez kobietę, którą szczerze kochałem. On tego nie wytrzyma. - przestrzegł mnie. - Nie jestem jakąś wyrocznią, ale.. - spojrzał na mnie. 
Przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, o czym mówi. Mnie również przeszło to przez myśl, ale odrzuciłam to, stwierdzając, że skoro prochy mnie nie zabiły, to nic innego również nie może i wolę czekać na naturalną śmierć. Znałam Jimmy'ego i wiedziałam, że on pomyślałby zupełnie odwrotnie.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

kolejny raz nie umiem skomentować w żaden racjonalny sposób, no dzięki.
;OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO

Sylwia Kwaśniak pisze...

O wow chyba nie wiem co powiedzieć. Może jedno: mam dzikie wrażenie, że nie skończy się dobrze. Ta przestroga na koniec...
Pisz szybko i powiedz, że będzie dobrze :)
xo Boo <3

Joanna pisze...

Powiedz, że będzie dobrze. No powiedz! Brian jaki podstęp! I dobrze, że się Rev przekonał. Jego idealna kobieta jest tylko jedna. Ariana! i niech się kaja w prochu i popiele! Niech ją na rękach nosi! Nie wiem czemu, ale mi się ubzdurało że ona z Cobym na tej plaży siedziała. Pisaj tam! I to i wiesz też co xD Bo ja tu czekam i Ahmedowi bombki nawlekam :) Lovee <3
Twoja Joan <3

Miszczunio pisze...

Mam nadzieję, że się zejdą.Ariana jest stworzona dla Reva <3

miliB pisze...

Coś czuje, że ta historia nie skończy sie happy endem.
Proooooszę, niech Ari wróci do Reva.. :(

Prześlij komentarz