poniedziałek, 24 lutego 2014

55. wrong side

nie wiem jak mam się z Wami przywitać misie kolorowe. w takim stanie mogę Was tylko kochać i już. post jest krótki, no aaaale <3

the song

*

Ostatni dzień na Hawajach spędzałam w towarzystwie Tylera. Chodziliśmy po plaży, siedzieliśmy w barach i zapijaliśmy się kolorowymi drinkami. Nie czułam się dobrze z myślą o powrocie, więc wlewałam w siebie litry alkoholu pomieszanego z sokami, by ją zatrzeć. Mówiąc szczerze - nie chciałam wracać. Miałam głęboko gdzieś wszystkie uczucia i wolałam zostać tutaj i żyć w nieświadomości. Jednak nawet gdybym tutaj została, nie uciekłoby to ode mnie, dlatego wolę to zrobić teraz.
Zmusiłam się do wstania ze stołka i chwiejnie stanęłam przy barze.
- Widzę, że za nic nie chcesz wracać. - Tyler zaśmiał się i chwycił mnie w talii, bym nie wyrżnęła orła. - Pomóc ci? - upewnił się, ale nie miałam siły odpowiedzieć, więc pociągnął mnie do wyjścia. - Ostatnia noc musi być przechlana. - zarechotał. W końcu chyba zaczęłam sprawiać mu za duży ciężar i po prostu wziął mnie na ręce. Co się działo potem? Nie mam pojęcia. 
Obudziłam się w środku nocy na potężnym kacu. Siłą otworzyłam oczy i zobaczyłam mój pokój hotelowy, a gdy się rozejrzałam, spostrzegłam Tylera leżącego obok mnie. O nie. 
- Tyler! - wrzasnęłam, nie zważając na bolącą głowę i ogień w gardle, który żądał ugaszenia.
- C-co? - obudził się gwałtownie.
- Spaliśmy ze sobą?! - wbiłam w niego wzrok. Błagałam, by powiedział 'nie'.
- Jasne, że nie! Byłaś nieprzytomna!
- Kuurwa.. - jęknęłam i opadłam na poduszkę, czując ulgę.
- Masz mnie za takiego.. - nie dokończył.
- Nie.. przepraszam. Po prostu sama nie wiem, co mogłabym zrobić z żalu.. 
- Za dużo wiem na wasz temat, bym mógł na to pozwolić. Kochasz go. - stwierdził. - Nawet teraz, jak nie jesteście razem, przejęłaś się, że ze mną spałaś. - pokręcił głową. - A on?
- Niee.. - potrząsnęłam głową, nie chcąc wyobrażać sobie, co ON mógł z nią robić.
- Właśnie. - skrzywił się. - Przyniosę ci wody, a potem idziesz spać, żebyś jutro była w miarę żywa.
Nie powiedziałam nic. Wypiłam wodę, którą przyniósł i usnęłam.
Otworzyłam oczy koło dziesiątej już w lepszym stanie. Dziękowałam sobie, że spakowałam się wcześniej, przewidując, że ostatniej nocy nawalę się w trupa. Super, kupię sobie puchar za to. Przywitałam się z Tylerem, który już nie spał i poszłam pod prysznic, by zmyć z siebie smród alkoholu i papierosów. Stojąc pod natryskiem gratulowałam sobie tego, że mimo takich przeżyć, nie dałam się znów wciągnąć w narkotyki. Chociaż było blisko i to nie raz. Pierwsze załamanie było wtedy na ulicy. Byłam pewna, że jeśli podszedłby do mnie ktokolwiek i zaproponował nawet pieprzony metadon, wzięłabym wszystko. Naćpałabym się po uszy, byle by nie czuć bólu. Drugi raz był w moim domu. Przekopując książki, znalazłam między kartkami dwie tabletki ecstasy. Nie wiedziałam skąd się wzięły, ale nie obchodziło mnie to. Wpatrywałam się w nie z pożądaniem, jakie nie gościło w moich oczach od siedmiu lat. Miałam je już na języku, kiedy zadzwonił do mnie Leo z zapytaniem o kolejny tatuaż. Dziękowałam przypadkowi, wyplułam je i wyrzuciłam, a potem długo myłam zęby by pozbyć się słodkiego smaku. Ostatni raz był tutaj, na Hawajach. Czwartego dnia, kiedy nie czułam jeszcze takiego zobojętnienia, jak teraz. Wszystko we mnie krzyczało, kiedy obwieszony łańcuszkami koleś machał mi torebeczką przed oczami. Wtedy właśnie pojawił się Tyler. Kazał mu spierdalać, a kiedy facet odszedł, oszołomienie ustało i mogłam już normalnie funkcjonować. Dlatego postanowiłam zaufać Tylerowi i wszystko mu opowiedzieć. Dla niego nie miało to większego znaczenia, bo i tak zostanie tutaj i dalej będzie sprzedawał ryby, a ja wrócę do LA. Dla mnie jednak miało, bo mogłam powiedzieć mu wszystko, bez względu na to, jak brutalne czy obraźliwe były moje przemyślenia. Nie mogłam tego zrobić siedząc z Valary czy Avis, bo one nie były bezstronne. Tyler był i dlatego był do tego idealny.
Kiedy, pożegnana z Tylerem, siedziałam w samolocie, znów ogarnęło mnie dziwne uczucie. Tym razem wszystko wróciło. Gdy lądowałam w Huntington i wychodziłam z lotniska, smutek przygniótł mnie z nowym ciężarem i wycisnął łzy z moich oczu. Taksówkarz podwiózł mnie do miasta, a resztę drogi przebyłam pieszo, chcąc się trochę uspokoić. Ciągnęłam za sobą walizkę i mruczałam pod nosem uspokajającą melodię, byle by tylko nie ryczeć jak ostatnia idiotka. Przed drzwiami stała niespodzianka.
- Musiałeś? - jęknęłam, widząc go. Nie chciałam na niego patrzeć. 
- Chcę ci wszystko wytłumaczyć.. - zaczął. - Już wiem, co się stało i wiem, że jestem kompletnym kretynem. Przepraszam i wcale nie liczę, że kiedykolwiek mi wybaczysz, ale posłuchaj.. - mówił. Przepchnęłam się do drzwi i otworzyłam je szybko. Wrzuciłam walizkę do środka i sama weszłam do domu, nie pozwalając, by i on wszedł.
- A może ja wcale nie chcę słuchać? - odważyłam się na niego spojrzeć. Spodziewałam się nie zobaczyć na jego twarzy ani krzty emocji. Było inaczej.

3 komentarze:

Joanna pisze...

I takn Cię kocham, pomimo wredoty! W takim momencie! No jakoś to przeżyję! Kurde jestem dumna z Ari, że nie wzięła pomimo tego, że miała okazję. Dobrze, że spotkała Tylera, że miała kogoś kto ją wysłucha, bez oceniania stron. Ohooo Jimbo poszedł po rozum do głowy? Chyba nie myśli, że tak łatwo mu pójdzie. Kocham i czekam na jeszcze!
Twoja Joan <3

Unknown pisze...

Jej, mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży... Kochana Ari, nawet gdy nie jest z Jimmym chce być mu wierna :C . To kochane.
Czekam z niecierpliwością, co wymyślisz :)

Miszczunio pisze...

Wspaniały fragment <3

Prześlij komentarz